- Gdy tylko uznam, że sytuacja w Gorących Źródłach się unormowała na tyle bym mógł wyruszyć na łowy wyślę z informacją mego ptaka. Kuroboru-san już się spisał w tej kwestii. - Powiedział rosły, świeżo upieczony Jounin, aby wyjaśnić, że nie zamierza prowadzić samowolki, tylko poinformować radę gdy tylko zabierze się za łowy. Wydawało mu się to oczywiste, szczególnie że potrzebował wsparcia z Konohy gdy już przejdą do rzeczy. W końcu twardy żołnierz ważna sprawa, podczas tej misji Sarutobi się przekonał, że warto mieć podkomendnych, bo poszerzali oni zakres zdolności i możliwości zespołu. On sam nie na wszystkim się znał, a też nie każdą sprawę dało się rozwiązać piąchą i siniakiem. No i do tego kwestia zdolności tropicielskich, do których Nakata nie miał nawet podstawowego przeszkolenia, a bez nich dopadnięcie złotego lisa może okazać się niemożliwe. - Jeszcze raz dziękuje, do widzenia. - Powiedział kierując się tyłem do drzwi, by nie odwracać się do starszych i wyżej postawionych plecami, co mogliby uznać za afront, a następnie pokłonił się grzecznie i wyszedł z sali obrad. Po tym od razu skierował się do domu rodzinnego. Tam przywitał się z familią, którą na parę dni opuścił, zjadł posiłek, pochwalił się awansem i... Znowu się pożegnał. Taki już był żywot ninja, że nieraz nie miało się zbyt wiele czasu dla bliskich, bo chodziło się tam gdzie była tego potrzeba. Teraz właśnie nadarzył się ten moment, a Sarutobi nie zamierzał grymasić. To były jego pierwsze dni w roli Jounina, musiał się wykazać i to nie marudnością, lecz działaniem i oddaniem sprawie. Dlatego też nie zastał długo przy swym domowym ognisku i niedługo wyruszył do głównej bramy Konohy. Tam też wylegitymował się strażnikowi, iż wraz z wiedzą i błogosławieństwem rady wyrusza z powrotem do Gorących Źródeł.
Trening 1/5 wytrzymałość na San Kaishi
Tę podróż Nakata uznał za idealną okazję do zapoczątkowania swojego treningu, który miał przygotować go do polowania na złotego lisa. Uznał, że zacznie od rozwoju swej wytrzymałości. W końcu walka z sprytnym, uciekającym od bezpośredniego starcia wrogiem wymagała nie tylko siły, ale przede wszystkim wytrwałości w niestrudzonym dążeniu przed siebie. Krok za krokiem, zakręt za zakrętem, przeszkodę za przeszkodą, pokonując wszystko na swej drodze. Do tego warunki, akurat pasowały do tego typu treningu. Czekało go wiele kilometrów trasy, w gorącym Hi no Kuni (co prawda nie tak bardzo jak w przypadku kraju Wiatru, ale zawsze), będąc w pełnym rynsztunku, szczególnie chodziło tu o grubą zbroję, którą Konoszanin nosił na swym całym ciele tak, aby osłaniać je od obrażeń. Nakata zdecydował się na bieg maratoński przez całą te trasę, co prawda bez zabójczego tempa, bo truchtem, lecz cały czas nie zwalniając nawet do marszu. Przy bramie, zatem jeszcze trochę porozciągał swoje wielkie cielsko, powyciągał się to w lewo do w prawo, zrobił parę skłonów, złożył ciężar ciała to na jedną to na drugą nogę, a potem ruszył w stronę Gorących Źródeł. Na początku brunet zamierzał cieszyć się tym treningiem. Wiedział, że potem jego ciało będzie wymęczone przez co będzie ciężko, jednak na początku biegu był wypoczęty, zatem mógł oddać się innym przyjemnościom. Rozglądał się, więc na boki, doglądał zwierzątek w leśnych ostępach otaczających szlaki Hi no Kuni w ścisły sposób, czasem ponucił cichutko jakąś piosenkę. Im dalej, jednak w kraj tym bardziej musiał się starać, by sprostać swemu wyzwaniu. To oznaczało, że uwagę przykuwać zamiast do poszukiwania jeży, saren czy ptaszków to kierował do tego, by wymierzać każdy krok w maksymalnie ekonomiczny i sensowny sposób, by stawiać je na pewnym gruncie. Do tego starał się jak najlepiej panować nad oddechem, by ustalać stały rytm wdechów i wydechów, bowiem to ułatwiało mu odpowiednie gospodarowanie powietrzem, co w biegach długodystansowych było szalenie istotne. Kolejną szalenie istotną sprawą było trzymanie ręki na pulsie w kwestii tempa biegu. Tak, bowiem bywało, że człowiek póki był w miarę wypoczęty to nawet nie zauważając przyspieszał tracąc za szybko energię, by na koniec biegu wręcz zdychać, czasem nawet go nie kończąc. Sarutobi nie chciał popełnić tego błędu. Cały czas starał się utrzymać to samo, niezbyt szybkie tempo, które zamierzał utrzymywać do samej mety, wszystko po to, aby się udało. To ostateczny sukces też był warunkiem jego zadowolenia z treningu. Pragnął, by wyszło tak, aby zwolnił do marszu czy spacerku dopiero wtedy gdy przekroczy bramę wioski Gorących Źródeł. Jeśli po drodze, choć raz zwolni poniżej truchtu to nie będzie mógł być usatysfakcjonowany.
z/t podróż do Wioski Gorących Źródeł, dotarcie 23:50
|